Celem krzewicieli owego fantazmatu nie jest wcale poznanie prawdy o początkach państwa polskiego czy tez jego poprzedników na obecnych polskich ziemiach, ale agresywnie realizowana agenda polityczna i religijna.

Dlatego tez w pierwszym wydaniu swojej książki Janusz Bieszk może pisać, że Lelewel był Niemcem, a skoro Niemcem to i tajnym agentem Watykanu i dlatego celowo zohydzał w oczach Polaków „Kronikę Prokosza” nazywając ją fałszerstwem niejakiego Dyjamentowskiego, a już w następnym tej samej książki wydaniu twierdzi, iż Lelewel tak naprawdę to nigdy się krytycznie o tej kronice nie wypowiadał, wręcz przeciwnie, wysoko ją cenił jako autentyk. Jak u wszystkich talmudystów, prawda obiektywna nie ma znaczenia a może nawet i nie istnieje, istotny jest habermasowski dyskurs i jego cel. Najpierw sześć milionów Żydów zginęło w pierwszej wojnie i dlatego należało im się pół dawnej Rzeczpospolitej, a po raz kolejny sześć milionów zginęło w drugiej wojnie i dlatego należy im się ziemia od rzeki egipskiej po Eufrat … oraz pół Polski. Ciekawe, czyim agentem był katolicki ksiądz Lorenzo Valla z XV wieku, który wykazał fałszerstwo tzw. darowizny Konstantyna. Pan Bieszk mógłby zgrabnie pogodzić Lelewela z kolejnych wydań swoich konfabulacji, gdyby zastosował talmudyczne rozumowanie zawodowego „przyjaciela Polski”, profesora Chcęwasz Hajsa: Rozencwajg nurzający się jako komunista we krwi mordowanych Polaków nie był żadnym Żydem, bo był komunistą, ale kiedy w zmienionych okolicznościach przyrody nawrócił się na judaizm, to znów stał się Żydem, zaś wypominanie mu kryminalnej przeszłości jest typowo polskim antysemityzmem. Podobnie Lelewel, kiedy podważał autentyczność kroniki Prokosza był Niemcem, a kiedy ją akceptował, stawał się polskim patriotą.
Bolesław Chrobry był zdrajcą Wielkiej Lechii kiedy utrwalał w swoim państwie chrześcijaństwo, a jednocześnie był tej Lechii największym władcą, bo ukoronowany na cesarza najpierw diademem (SIC!) w Gnieźnie w 1000 roku, a potem w 1025 w Rzymie i Paryżu. Itd. Itd.
Przy okazji przypomnę okolicznościowy wpis blagiera Rzeczpospolita, który otwartym tekstem przypisuje rozpoczęcie drugiej wojny światowej agresji Watykanu na Polskę – gdyby nie Watykan, to i „żydo-katolik” Adolf Alojzowicz zapewne nie ośmieliłby się.
Czym innym jest z trudem skrywana agenda turbolechitów, a czym innym aż tak powszechna jej recepcja. I nie da się jej uważam wytłumaczyć wyłącznie obsuwem edukacji i wiedzy powszechnej. Przysłowiowa gimbaza czyta o Wielkiej Lechii w orginale z kronik perskich, arabskich i chińskich, ale już daty bitwy grunwaldzkiej nie zna (czy czasem bitwa ta nie była jakimś nieistotnym, wewnętrznym konfliktem żydo-katolików? Z jednej „Christ ist erstanden”, a z drugiej ‘Bogurodzica” – sam nie wiem, co gorsze …)
Uważam, iż fantazmat ten wychodzi naprzeciw swoistemu zapotrzebowaniu psychicznemu zakompleksiałego narodu post-kolonialnego. Przez 30 lat żydowskie i niemieckie media dla Polaków rzeczywiście pracowały usilnie nad zdeprecjonowaniem polskiej kultury i cywilizacji, co w skrajnych przypadkach potrafi skutkować depresją z tego powodu, że jest się Polakiem, a nie np. Niemcem (autentyczne), a z drugiej pojawiający się naturalny w takich przypadkach bunt , szczególnie wśród młodzieży. Problem jest tylko taki, że młodzież tę pozbawiono w międzyczasie rzetelnej edukacji i wiedzy. Bohdan Urbankowski w „Gnieździe polskim” udowadnia, ze Polska od tysiąca lat jest kulturową potęgą na kontynencie europejskim, tylko, żeby być tego świadomym, potrzebne jest minimum wykształcenia. Alternatywą zaś jest krzykliwy i bezrozumny hunwejbinizm i pohukiwanie w internecie na polskich profesorów, że są niedoukami i zdrajcami, bo całe życie z twarzą przy ziemi dociekają prawdy, zamiast cisnąć precz szkiełko i oko i przejść na stronę Bieszka czy jakichś emerytowanych ubeków i ich antypolskich i antykatolickich rzygowin.
A młodzież zachęcam do sięgnięcia po Urbankowskiego czy choćby internetowy kanał Historia Żywa, by odkrywać prawdziwe piękno polskiej historii i kultury.
PS
Rzymianie w swoim micie założycielskim nigdy nie wypierali się skromnych początków, z dumą pokazując skromną chatynke na Palatynie, w której wychowywali się Romulus i Remus (ex humili casa). Nasi biedni turbolechici zupełnie na odwrót: Wielka Lechia zawsze była wielka i potęzna i dopiero po przyjsciu bosego mnicha rozpadła się jak domek z kart, zaś wszystkie jej ślady zniszczyli Niemcy i Watykan, a potem zaborcy. A już szczególnym niszczycielem był katolicki święty, mistrz Wincenty zwany Kadłubkiem, który całą tę Lechię … stworzył ku chwale rodu swojego umiłowanego księcia, Kazimierza II Sprawiedliwego.

 
Z poważaniem

Wasz „żydo-katolik” i watykański agent, MacG