Dobry tytuł to połowa sukcesu (starożytni Rzymianie, Mociumpanie, podobnie powiedali, że „dimidium facti, qui coepit, habet”, co jest też remedium na prokrastynację czyli bycie dojutrkiem).

Poczatkowo chciałem zapożyczyć tytuł od historyka, Tomasza Borówko, tzn.  Czy Karol Wielki podbił Polskę?, ale nie chcę stwarzać precedensu, żeby byc pierwszym blogerem na Neonie, któremu zrobią z doopy jesień średniowiecza, zwłaszcza, że Karol Wielki to wedle powszechnie przyjętej nomenklatury końcówka wczesnego średniowiecza, a jesień tegoż, to za monografią Johana Huizingi pod tym właśnie tytułem, dopiero wieki  XIV i XV. Znowuż „Czy Karol Wielki nosił szelki” jest mało ciekawe, bo odpowiedź jest z miejsca negatywna.

Według kroniki Thietmara z Merseburga:

„Tymczasem dostojny margrabia Hodon, zebrawszy wojsko, napadł z nim na Mieszka, który wierny cesarzowi płacił trybut aż po rzekę Wartę”.

Chodzi o rok 972, uswietniony bitwą pod Cedynią, podczas której według Macieja Stuhra, polscy woje przywiązywali sobie do tarcz niemieckie niemowlęta, co po raz n-ty powierdza, iż większość kuglarzy powinna ściśle trzymać się wyuczonego, a napisanego przez kogoś inteligentnego scenariusza i broń Boże nie dodawać nic od siebie.

Thietmar był Mieszkowi wyjątkowo nieprzychylny (muszę powrócić do książki Pawła Jasienicy „Trzej kronikarze”), bowiem jego własny ojciec brał udział w samowolnej (tzn. bez woli cesarza) wyprawie na naszego „Mieczysława” i zamiast łupów przywiózł z niej guzy i bęcki, ale podstawowe fakty podaje w miarę pradziwie, zgrzytając tylko z bezsilności zębami.

Ale dlaczego właściwie Mieszko, drogi nasz Koleżka, płacił cysorzowi (który i bez tego miał klawe życie) trybut aż po rzeke Wartę, przez co musiał głeboko sięgać do mieszka, bo gdyby mógł (albo gdyby nie było to warte), to przecie przestać by nie omieszkał?

Zacytuję obszernie linkowanego na początku historyka:

Jedno z wyjaśnień jest wprost zadziwiające: płacił, ponieważ część ziem jego państwa została przed laty podbita przez… samego Karola Wielkiego! Czy to możliwe? Sprawdźmy, co mówią źródła.

Zacząć wypada od tego, że bez cienia wątpliwości hufce Karola Wielkiego (...) naprawdę dotarły w pobliże naszych obecnych granic.

„Szerokim echem w źródłach frankijskich odbiła się wyprawa zbrojna Karola Wielkiego przeciw Wieletom z roku 789. Latem tego roku wojska wyruszyły z nadreńskiej Kolonii, przebyły całą Saksonię, na dwóch specjalnie zbudowanych mostach sforsowały Łabę i wtargnęły w głąb terytorium wieleckiego” - pisze znakomity historyk Jerzy Strzelczyk. Wieleci, z którymi wojowali Frankowie, byli plemieniem Słowian połabskich. Karol pokonał i zhołdował ich księcia Drogowita. W ślad za nim „pozostali władcy i wielmoże Słowian, naśladując go, wszyscy podporządkowali się władzy króla” - jak głoszą „Roczniki Einharda”. Jedno ze źródeł stwierdza też, że władca Franków dotarł aż do rzeki Piany, a to już jedna z odnóg ujścia Odry do Bałtyku. Z kolejnego źródła dowiadujemy się, jakoby podbito kraj Wiltiam (czyli Wieletów) „w krainach północnych aż do morza”. W „Żywocie Karola Wielkiego” Einharda czytamy wprost, że jego bohater „zmusił do płacenia trybutu wszelkie barbarzyńskie i dzikie narody osiadłe w Germanii między Renem a Wisłą i między Oceanem a Dunajem, mówiące prawie wspólnym językiem, ale bardzo różne w obyczajach i ubiorze, wśród nich najważniejsi są Weketabowie, Sorabowie, Obodrzyci, Czesi - z tymi nawet wojnę prowadził - i wiele jeszcze innych w poddaństwo przyjął”.

[“deinde omnes barbaras ac feras nationes, quae inter Rhenum ac Visulam fluvios oceanumque ac Danubium positae, lingua quidem poene similes, moribus vero atque habitu valde dissimiles, Germaniam incolunt, ita perdomuit, ut eas tributarias efficeret; inter quas fere praecipuae sunt Welatabi, Sorabi, Abodriti, Boemani - cum his namque bello conflixit -; ceteras, quarum multo maior est numerus, in deditionem suscepit”

Jeśli uwaga o „prawie wspólnym języku” jest słuszna, to świadczyłoby to o osadnictwie słowiańskim sięgającym Renu -McG].

A to bynajmniej nie wszystko. „W wyprawie przeciw Awarom (791) główne siły frankońskie, zostające pod wodzą samego Karola, postępowały od strony Bawarii wzdłuż Dunaju, jedna natomiast armia, dowodzona przez Teodoryka i Meginfryda, maszerowała północnym szlakiem przez Czechy i tym samym szlakiem wracała - domniemywał przed laty w swej rozprawie „Państwo Wiślan” Jan Widajewicz. - Z Czech ku państwu Awarów musiała przejść przez Morawy, w bezpośrednim zaś sąsiedztwie Moraw, w obrębie dzisiejszego Śląska Opawskiego i Cieszyńskiego, mieszkał »śląski« szczep Golęszyców. W takiej sytuacji przyjąć wolno, że jakiś oddział frankoński wkroczył na terytorium golęszyckie, a nawet dotarł do Wisły, która być może stanowiła kres terytorium onego w stronie wschodniej. O ile zwierzchnia władza Karola Wielkiego istotnie do Wisły docierała, jedynie w stronie golęszyckiej krainy, mogło to być uskutecznione”.

Także według „Pieśni o Rolandzie” jej przesławny bohater podbił Polskę. Jednakże legendarny rycerz Roland (czy też raczej jego pierwowzór, czyli Hruodland, margrabia frankijskiej Bretanii) poległ jeszcze w 778 r., a więc przed owymi wyprawami Franków, podczas których wojownicy Karola Wielkiego wkroczyć mogli na nasze dzisiejsze ziemie. Ale i tak występujące w „La Chanson de Roland” nazwy Puillanie (Polska) czy Puillain (Polacy) podniosły ciśnienie krwi niejednemu historykowi. Sceptycy, na czele z Gerardem Labudą, doszli jednak do wniosku, że są to anachronizmy, których nie stosowano za życia Rolanda, a wprowadził je do swego dzieła dopiero tworzący w XI już wieku (bo tak przyjmuje się datować „Pieśń o Rolandzie”) autor.

Dalsza część tekstu jest niedostępna, a i copyright więcej kopiować by nie pozwalał.

W nastepnym odcinku przedstawię, com sam z lektury „Pieśni o Rolandzie” w temacie Polan wywnioskował.