Im więcej czytuję czy słucham różnych ekspertów politycznych po zachodnich szkołach i fundacjach, tym bardziej uderza mnie ich impotencja intelektualna, myślowe lenistwo i oportunizm. Ale żeby tylko!
Swego czasu lubiłem słuchać archiwalnych programów BBC 4 poświęconych historii idei pt.„In Our Time”, prowadzonych przez Melvyna Bragg’a ( por. Surrender is French ).Pamiętam, jak w programie poświęconym Karlowi Popperowi i jego „wiekopomnemu” dziełu „Społeczeństwo otwarte i jego wrogowie” ( 1945 ), będacemu krytyką totalitaryzmu, prowadzący wpomniał, iż według słów samego Wacława Havla ( „Havel na Wawel!” ) ta książka właśnie uświadomiła mu zło i totalitaryzm komunizmu ... czyli to, co każdy polski chłop wiedział od zawsze, nawet jeśli słabo czytał.
Jak najsłuszniej tedy przestrzegał Janusz Szpotański w często cytowanym przez pana Michalkiewicza fragmencie „Towarzysza Szmaciaka”: „kto w szpony dostał sie hipostaz, rzeczywistości już nie sprosta”, no chyba, że wzorem Wacka Havla, natrafi na opus magnum Karla Poppera – większość naszych ekspertów takiego szczęscia niestety nie miała.
Niejednokrotnie „ekspert” jest tylko innym określeniem „autorytetu (m)oralnego”, instytucji założonej i przez ćwierć wieku wykorzystywanej przez michnikowszczyznę do oduraczania naiwnych Polaków. Np. na „eksperta od bio-etyki” namaszczono opętanego z nienawiści do polskości i katolicyzmu, a robiącego za filozofa, głupiego Jasia Hartmana, specjalizującego się w różnicy między przodkiem i tyłkiem, a który w ramach swojej ekspertyzy zaleca nadwiślańskim gojom nie tylko sodomię i gomorię, ale nawet „koziorodztwo” ( jak spytała mnie kiedyś znajoma po wyjściu z kościoła: „Co to jest to koziorodztwo, o którym była mowa w pierwszym czytaniu? ;) A dobrze byłoby wiedzieć, kto tego głupiego Jasia Hartmana namaścił, choć w sumie nie potrzeba geniusza, by zgadnąć.
Częściej „ekspert” oznacza taniego propagandzistę, który wyraża swoje opinie na dany temat ex auctoritateczyli na mocy autorytetu ... czyjego? Rzekomy autorytet takiego ‘eksperta’ wynika z faktu, iż mamy do czynienia z ... ‘ekspertem’ właśnie. Ja, prosty bloger, twierdząc coś, muszę to uzasadnić, bo nikt mnie na eksperta nie namaścił, a ekspert patentowany uzasadniać nie musi i dlatego może nam wciskać co tam mu sponsorzy nakazali, niczym cyganka babie dziecko w brzuch.
Np. Brytyjczycy zagłosowali za wyjściem z euroburdelu czyli za Brexitem i zaraz w różnych TVN-ach pojawili się ‘eksperci’ tłumaczący z przejęciem, jak to głupi Brytole źle zagłosowali, na swoją własną zgubę ( podobnie po wyborze Trampka ) ... no ale takie to są sekutki w demokracji, jak się pozwoli chamom zagłosować według własnej woli, a nie podług zaleceń starszych i mądrzejszych.
Kiedy w Polsce rządziło Stronnictwo Pruskie, eksperci pouczali nas z redakcji pism niemieckich, typu Ferfluchte Algemajne. Od kiedy władzę odbiło stronnictwo amerykańsko-żydowskie, ex-cathedra przemawiają do nas eksperci po amerykańskich uczyliszczach ( np. pan dr Grzegorz Kostrzewa-Zorbas, niczym Murzyn blaszką ekscytujący się powstającą właśnie międzynarodową brygadą NATO w Letuwie ( Litwa to Białoruś! ), gdzie aż siedmiu sojuszników będzie bronić wschodniej flanki NATO pod niemieckim dowództwem.
Inni eksperci zabunkrowali się przy nowych władzach ( żoliborskiej Sanacji ) w Warszawie. Np. mój ulubnieniec dr Przemysław Żurawski vel Grajewski doradza ospałemu Witkowi, niewątpliwie pilnując, by interesy Banderlandu były – jak do tej pory – przed polskimi
( warto pamiętać o błyskotliwej ekspertyzie tego pana, iż „to nie istotne, czy Ukraina odda 4 340 000 000 zł, które pożyczyła jej Polska” oraz „realnie Polska wciąż jest największym adwokatem i ambasadorem Ukrainy na arenie międzynarodowej. Nie stawia żadnych warunków wstępnych, gdyż dla Polski Ukraina ma charakter strategiczny” – chętnie wziąłbym prywatną pożyczkę od pana eksperta ... ).
A zatem ‘eksperci’ pokroju banderofila Żurawskiego vel Grajewskiego to zwykli lobbyści polityczni, którzy powinni być pod ścisłym nadzorem kontrwywiadu, bez prawa wstępu do budynku MSZ. Nie twierdzę, że w dziedzinie drobiazgowego rozbierania różnic między przodkiem a tyłkiem osobnik taki nie nadaje się na wykładowcę akademickiego. Proszę wszelako zwrócić uwagę, że ilekroć zabiera głos jako polityczny ‘ekspert’ właśnie, to jego opinie typu „nie ważne czy odda” i „żadnych warunków wstępnych” kwalifikują go jako Zdrajcę vel Skończonego-Durnia.
MacGregor
J-23 na angielskiej prowincji